Czy mówienie o zawodowym wypaleniu po sezonie urlopowym ma sens? Jak najbardziej. Wakacje z dala od firmy zmniejszają owszem w pewnym stopniu codzienny, zawodowy stres… Czy skutecznie i długofalowo? Jeśli było to tylko przemęczenie to jest szansa, że letni wyjazd pomógł. Jeśli jednak zawodowe zniechęcenie ciągnie się za Tobą już od dłuższego czasu, to prawdopodobnie nawet najlepsze wakacje w egzotycznym miejscu nie pomagają. Co zatem zrobić by wyjść z tego mroku lub do niego nie wejść?

Praca połączona z pasją jest tym czego oczekuje większość z nas. Jednak nawet takie idealna symbioza nie daje gwarancji, że nie dopadnie nas brak motywacji. Czy urlop tu może pomóc? Owszem, ale nie zawsze. Czasem przerwa od wykonywania codziennych, zawodowych obowiązków nie przynosi oczekiwanych efektów. Długo oczekiwany wyjazd nie pomaga. „Dalej nic mi się nie chce” – uczucie jak było tak i jest. Presja oczekiwań od klientów i pracowników. Nie jest dobrze, gdy takie uczucie dopada pracownika, ale gdy mierzy się z nim pracodawca – skutki bywają poważniejsze. Bałagan w firmie, frustracja podwładnych, brak jakiejkolwiek motywacji. To nie wróży dobrze. Do tego często dochodzi izolacja od znajomych. Kółko się zamyka a przygnębienie powiększa.

A może by tak w Bieszczady…

Syndrom wypalenia zawodowego został po raz pierwszy zdiagnozowany w latach 70. XX wieku. Wówczas dotykał on przede wszystkim nauczycieli, pracowników socjalnych i przedstawicieli służby zdrowia. Zauważono, że na zespół wypalenia składają się takie objawy jak zmęczenie, ból głowy, wzmożona podatność na zachorowania, drażliwość, zmienność zachowań oraz uczucie stałego znudzenia i zniechęcenia. Czasy się zmieniły, ale objawy pozostały takie same. Rozszerzył się tylko krąg „zainteresowanych”. Dzisiaj to coraz powszechniejsza przypadłość – zmagają się z nią m.in. handlowcy, pracownicy korporacji, mediów, usług oraz przedstawiciele wolnych zawodów. Procedury, cele, nie zawsze osiągnięte efekty, presja czasu, konkurencja – to wszystko powoduje, że coraz mniej w nas radości z wykonywanej pracy. „A może by tak wyjechać w Bieszczady…?” – u wielu pojawia się w głowach to powszechne już hasło. Czy jest to dobre i skuteczne rozwiązanie? Zanim każdy osobiście udzieli odpowiedzi, warto wykonać pewną pracę nad sobą i dla własnego dobra – niezależnie, gdzie będziemy się dalej realizować.

Na pochyłej w stronę wypalenia

Christina Maslach, amerykańska psycholog, profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, najwybitniejsza badaczka syndromu wypalenia zawodowego, wskazuje trzy etapy jakie obiera ten syndrom:

1.    Wyczerpanie – jest na początku; uczucie przeciążenia pracą, zmęczenie psychiczne i fizyczne. Dominuje przytłaczająca myśl o zadaniach do wykonania.

2.     Depersonalizacja – następuje zmniejszenie zaangażowania w pracę, zdystansowanie wobec współpracowników i klientów, pojawia się negatywizm i cynizm. Obowiązki wykonywane są rutynowo a nastawienie do innych jest często dość cyniczne – wynika to z przyjętej postawy samoobrony, aby zbytnio nie angażować się w coś co może przynieść rozczarowanie

3.    Brak skuteczności – powyższe etapy powodują, że często Twoje działania nie przynoszą oczekiwanych efektów; samoocena diametralnie spada, mgą pojawiać się stany depresyjne.

Kto jest winny?

Syndrom ten narasta zazwyczaj dość długo. Powyższe fazy mogą rozwijać się miesiącami, czasem nawet latami. W tzw. międzyczasie często następuje szukanie winnych. W pierwszym odruchu winowajcy są zazwyczaj zewnętrzni. Winni są klienci, pracownicy, kontrahenci, rodzina… Czy tak jest w rzeczywistości? Oczywiście może się tak zdarzyć. Błędne decyzje zawodowe mogą skutkować zniechęceniem do wykonywanej pracy. I do dalszych złych decyzji. Zdarza się, że rodzina też nie jest źródłem codziennego szczęścia. Jednak na to nie mamy 100% wpływu. Jedyne na co mamy wpływ – to my sami. Do walki z wypaleniem musimy stanąć sami. To od nas zależy, czy przejdziemy dalej czy utkniemy w miejscu.

 

Minimum do życia

Nie jest łatwe wybrnąć z zaklętego kręgu zawodowej presji, powiedzieć STOP i skupić się na swoim zdrowiu. Tym bardziej, że ciągle pojawiają się nowe pożary do ugaszenia. Czy jednak naprawdę wszystkie kryzysy są ważniejsze od nas samych? Aby być skutecznym zawodowym „strażakiem” trzeba mieć do tego energię. Sama kawa tego nie zapewni.  Brak snu – to jedna z największych tortur. Brak pożywnego jedzenia – to działanie na własną szkodę. To pierwsze kroki. Sen – 6-8 godzin nocnego odpoczynku to, niestety, minimum. Jedna zarwana noc jeszcze nie będzie groźna, ale już kilka (kilkanaście) z rzędu bardzo źle skutkuje na jakość dziennego funkcjonowania. Co zatem powinno znaleźć się na obowiązkowej liście każdego z nas, niezależnie od zakresu obowiązków, stażu pracy i wieku?

  •     Posiłki – sama kawa naprawdę nie wystarczy, organizm musi w miarę regularnie dostawać wartościowe paliwo, czyli jedzenie.
  •     Odpoczynek – polega na pełnym „wyłączeniu głowy” od pracy i skupieniu się na aktualnie wykonywanej czynności; przy wypaleniu, niestety, nie jest łatwe, aby to osiągnąć.
  •     Znajomi – warto dobierać ich świadomie, to jacy ludzie Cię otaczają ma bardzo duży wpływ na to jak funkcjonujesz; zawodowi malkontenci nie są raczej dobrym kołem napędowym. Toksyczne otoczenie potrafi skutecznie podcinać skrzydła.
  •     Dopasowanie – robienie czegoś wbrew własnym predyspozycjom to krótka ścieżka do frustracji. Nawet przyjazne zawodowe otoczenie temu nie zaradzi – w miejscu, gdzie czujesz się niedopasowany z czasem wszystko zacznie cię denerwować a ty będziesz odbierany jako osoba negatywnie nastawiona do pracy i ludzi; warto tu poszukać czegoś co bardziej jest po naszej linii upodobań i możliwości.
  •     Narzędzia do pracy – takie, które umożliwiają nierezygnowanie z wypełniania zawodowych obowiązków a umożliwiają choćby czasową zmianę miejsca wykonywania pracy. Jakie – zobacz w naszym wcześniejszym wpisie – https://smartfirma.edu.pl/sukces-ciezka-praca/

Pomoc zewnętrzna

Gdy rozdrażnienie i niechęć mimo wprowadzonych działań nie ustępują a można powiedzieć, że jest to stan pogłębiający się warto udać się po pomoc do profesjonalisty. Psychoterapeuta pomoże zdiagnozować na ile poważny jest to stan. Nawet jeśli miałoby to się skończyć na zwykłym „przegadaniu” tematów. Tego nie da się zrobić na 100% z przyjaciółmi czy rodziną. Będą chcieli pomóc, ale zazwyczaj są na to zbyt emocjonalnie zaangażowani. Zewnętrzny specjalista (psychoterapeuta, coach) to osoba, która może pomóc przyjrzeniu się sobie, aby skutecznie zacząć ruszać z miejsca. Tylko tego rodzaju osoba jest też w stanie jednoznacznie stwierdzić na ile praca psychoterapeutyczna będzie wystarczająca w danym przypadku. Przy pogłębiających się stanach depresyjnych może być wskazane leczenie farmakologiczne.