Polski rząd oferuje – z różnym skutkiem – firmom dofinansowanie zatrudnienia. Niektóre kraje europejskie wpadły jednak na inny pomysł walki z rosnącą w trakcie pandemii falą bezrobocia. Rząd w Madrycie rozważa ostatnio skrócenie tygodnia pracy do czterech dni. Z podobnym postulatem występują niemieckie związki zawodowe i brytyjska Partia Pracy. Czy w dobie pandemii i wychodzenia z kryzysu to dobre rozwiązanie?

O czterodniowym tygodniu pracy dużo się mówiło jeszcze przed kryzysem związanym z pandemią covid-19. Tak jak pisaliśmy – tutaj – zwracano wówczas szczególną uwagę na zwiększenie efektywności i zadowolenia pracowników. Teraz jednak nie to jest priorytetem. Najważniejsza jest walka z rosnącym bezrobociem.

Hiszpania – motywacja dla pracodawców

Według Eurostatu, w Hiszpanii stopa bezrobocia jest rekordowo wysoka i wynosi 16,2 proc., podczas gdy w całej Unii Europejskiej wyliczona została na 7,6 proc. Pomysł skrócenia tygodnia pracy wyszedł od wicepremiera rządu hiszpańskiego Pablo Iglesias. Celem wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy ma być motywowanie pracodawców, by zatrudniali dodatkowe osoby (z powodu krótszych zmian). Zarobki byłyby tu proporcjonalne obniżenie niższe, tak aby z jednej, dotychczasowej puli wynagrodzeń zatrudnić więcej osób. Inicjatywa nie jest jeszcze przesądzona – muszą ją jeszcze zaakceptować związki zawodowe i organizacje pracodawców. Niezbędne będzie też poparcie koalicjantów w parlamencie.

Biznesowo opłacalne?

Czterodniowy tydzień pracy firma Microsoft już przetestowała w swoich japońskich oddziałach. Okazało się, że wydajność wszystkich 2300 pracowników przez 4 dni była większa, niż w tradycyjnym pięciodniowym trybie pracy. W efekcie obniżanie wynagrodzeń nie było konieczne.

Także koncern Unilever ogłosił, że przetestuje krótszy tydzień pracy wśród wszystkich swoich pracowników w Nowej Zelandii. Pozwoli im zdecydować, w które cztery dni chcą pracować. Zamierza jednak – w przeciwieństwie do projektu hiszpańskiego – wypłacać pełne wynagrodzenia, takie jak za pięć dni pracy. Celem eksperymentu nie jest walka z bezrobociem, a sprawdzenie czy skrócenie tygodnia pracy o jeden dzień opłaca się z biznesowego punktu widzenia.

Nie tylko Hiszpania

Jakiś czas temu cztery dni pracy w tygodniu rozważano w Niemczech. Inicjatorem był IG Metall, czyli niemiecki związek zawodowy zrzeszający ponad 2 miliony pracowników z branży przemysłowej. Szef związkowców Joerg Hofmann sugerował wówczas, że krótszy tydzień pracy pozwoli uniknąć redukcji miejsc pracy.

Podobnie jest w Wielkiej Brytanii. Jak pisano w  „The Guardian”, polityk brytyjskiej Partii Pracy John McDonnell, który pełni funkcję kanclerza skarbu w gabinecie cieni, uważa, że największe kraje europejskie powinny szybko wprowadzić czterodniowy tydzień pracy. List w tej sprawie dostali: premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, kanclerz Niemiec Angela Merkel, premier Hiszpanii Pedro Sánchez i niektórzy inni europejscy przywódcy. Poparcie dla pomysłu wyrazili już lewicowi politycy i związkowcy.

Autorzy listu podkreślili długą historię godzenia się przez pracowników na skrócenie tygodnia w celu ratowania miejsc pracy. Ich zdaniem, konieczne jest ponowne przemyślenie systemów pracy także po to, by ograniczyć zużycie energii i wesprzeć walkę z kryzysem klimatycznym. – Ze względu na rozwój cywilizacji i dobro społeczeństwa nadeszła chwila, aby skorzystać z możliwości skrócenia godzin pracy bez utraty wynagrodzenia – zaznaczają brytyjscy laburzyści.

Ideę krótszego czasu pracy jednoznacznie popiera premier Finlandii Sanna Marin. Natomiast we Francji temat czterodniowego tygodnia pracy nie jest przedmiotem debat. Francuzi podkreślają, że w ich kraju od 2002 roku zatrudnieni pracują nie po 8, lecz po 7 godzin dziennie. 35-godzinny tydzień pracy dla etatowców zaczął obowiązywać w ramach reform wprowadzonych w latach 1998-2001 przez socjalistyczny rząd Lionela Jospina.

Tegoroczna pandemia sprzyja dyskusjom o reformie czasu pracy. Czy Waszym zdaniem skrócenie tygodnia pracy to dobra metoda na walkę z kryzysem?